Przed wyjazdem do Islandii obiecywałem sobie solennie, że nie będę poruszać dwóch tematów, Björk i elfów. Wyobrażałem sobie, że Islandczycy nie będą już mieli cierpliwości do kolejnego wypytującego ich o to durnego obcokrajowca, i uznałem, że wykażę się uprzejmością, jeśli powstrzymam się od zadawania głupich pytań.
Jak się okazało, temat Björk powracał od czasu do czasu (któregoś razu byłem niezwykle podekscytowany, bo wydawało mi się, że zauważyłem ją, kiedy kupowała czasopismo o robótkach ręcznych w miejscowym kiosku; niestety, to nie była ona). Przeważnie jednak to ja musiałem kierować rozmowę na inne tory i odwracać uwagę rozmówcy od najsłynniejszej żyjącej Islandki.
Wiara Islandczyków w istnienie bajkowych stworzeń była zaś tak fascynująca, że nie potrafiłem się jej oprzeć. Niebawem stwierdziłem, że elfy stanowią nadal niezmiernie ważny element „islandzkości”, niezależnie od tego, czy dany Islandczyk w nie wierzy, czy też nie. Zacząłem prowadzić prywatny sondaż opinii publicznej na temat ich istnienia. Zadawałem pytania w żartobliwym tonie, lecz większość moich respondentów traktowała tę kwestię całkiem serio; wielu odpowiadało z poważnymi minami, że zdecydowanie wierzą w ich istnienie, a paru stwierdziło nawet, że widziało „coś” w dzieciństwie.
Mniej więcej raz w ciągu dekady Islandczycy są pytani o swoje odczucia względem elfów, lub „ukrytych ludzi”, jak się tu je nazywa, i rezultaty są, ogólnie rzecz biorąc, zbieżne. Ankieta przeprowadzona w 1998 roku wykazała, że 54,4 procenta Islandczyków wierzy w elfy. Z kolejnej, przeprowadzonej całkiem niedawno, bo w roku 2007 wynika, że 32 procent uważa istnienie ukrytych ludzi za „możliwe”, 16 procent za „prawdopodobne”, a 8 procent za „pewne”. Wielu Islandczyków potrafi nawet sprecyzować, w jaki rodzaj elfów wierzą: 26 procent wierzy w elfy kwietne, 30 procent w elfy domowe, 42 procent w anioły stróże. Aby ukazać tę kwestię z należytej perspektywy, trzeba dodać, że tylko 45 procent Islandczyków wierzy w Boga
"Jeśli jesteście ciekawi dlaczego w fińskiej saunie nikt się nie odzywa, a na duńskim przyjęciu nie stuka się kieliszkami, tu z pewnością znajdziecie wszystkie odpowiedzi. Po tej lekturze Skandynawia nie będzie już dla nikogo tylko krainą, w której powstają chwytliwe przeboje pop i mroczne kryminały.
Skandynawski raj to książka przede wszystkim dla tych, którzy o Ludach Północy nie wiedzą nic, a chcieliby wiedzieć wszystko co najważniejsze."
szczere-recenzje.pl
***
"Co się stanie, gdy specyficzny humor brytyjski spotka się ze skandynawskim chłodem i dystansem? Trudno było mi sobie to wyobrazić, dopóki nie sięgnęłam po najnowszą książkę Michaela Bootha "Skandynawski raj". W swej publikacji autor bierze pod lupę popularne mity o tym odległym zakątku Europy, dzieli włos na czworo, analizuje, podgląda i prowokuje, a robi to w granicach dobrego smaku i z klasą."
www.book-loaf.blogspot.com
***
"Książka brytyjskiego dziennikarza i pisarza Michaela Bootha pt. Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych to prezent świąteczny, z którego ucieszy się zapewne każdy podróżnik. Zresztą nie tylko z okazji świat zachęcamy do zakupu i lektury tej fantastycznej książki.."
travelreporter.pl
***
„Skandynawski raj”, czyli wikingowie lekkim piórem opisani
"Duńska dziennikarka wróciła do ojczyzny po kilku latach pobytu w Waszyngtonie. Podczas kolacji ze znajomymi ktoś zapytał ją, jak w amerykańskiej szkole radził sobie jej syn. – Znakomicie – odpowiedziała z entuzjazmem. – Był najlepszy w klasie! Po tej wypowiedzi przy stole zapadło grobowe milczenie.
Dlaczego? Co Dunka, przez dłuższy czas mieszkająca za oceanem, zrobiła nie tak?
Magdalena Skalik, Blog Bajkał
***
Czytałam tę książkę po angielsku. W polskiej wersji jej tytuł brzmi: Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych. Autor odnosi się w niej do stereotypów dotyczących narodów północy i utopijnego postrzegania Skandynawii. Z humorem opisuje swoje wrażenia dotyczące Norwegów, Szwedów, Finów, Duńczyków i Islandczyków. Porównując ją z moimi doświadczeniami – mogę z pewnością polecić ten tytuł.
Alexa, Blog That Alexa