Dla milionów Polaków wyjazdy nad Morze Adriatyckie stanowiły pierwszy kontakt z południem Europy. Włoskie czy chorwackie plaże były wymarzonymi miejscami na wakacyjny wypoczynek. Adriatyk to jednak nie tylko plażowanie na słońcu. Nad morzem, gdzie już w starożytności Wschód spotykał się z Zachodem, nadal dochodzi do mieszania się kultur.
Pierwszy raz nad morzem. Niespełna dwulatek jeszcze niedowierza. Stojąc na ogonie opla rekorda P II w kolorze skorupki jaja, z pewnym trudem utrzymuje równowagę. Matka trzyma go mocno za lewe ramię. A w tle już Adriatyk, beżowy piasek styka się z wodą, a ta z błękitnym niebem poprzecinanym pasemkami chmur. Matka z dzieckiem patrzą w kierunku kempingu, skąd fotografuje ich ojciec. Do samego morza jeszcze kawałek, ale morski klimat daje się już wyczuć. Dziecko ma na sobie marynarską koszulkę w białe i niebieskie paski, a na głowie papierową czapkę szypra. Dziś jest ona hitem na zabawach karnawałowych, podobnie jak beret amerykańskiego marynarza. Matka pozuje w czapce kapitana. A więc to już: jesteśmy nad morzem.
Żegnając się z Istrią, zarazem kończę wieloetapową wyprawę, w której trakcie zjeździłem wybrzeże Adriatyku. Jej początek był w Caorle, a finał jest w Pazinie i Poreču. Trasę przemierzałem przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, a tym samym przeciwnie do kierunku upływu czasu. Morze, które poznałem, pod wieloma względami nie było obszarem jednorodnym, jak swego czasu twierdził Fernand Braudel. Nad tym morzem ludzie muszą walczyć o przetrwanie. Kiedy upadły republiki rządzone przez Wenecjan i Raguzan, władzę na tym terytorium sprawowały odległe metropolie: Rzym, Wiedeń i Stambuł. W XIX wieku na terenach położonych nad Adriatykiem, na rubieżach Europy, mnożyły się konflikty. Późniejsze lata pokazały jednak, że możliwa jest integracja. W każdym razie otuchą napawa Istria, która stanowi kres mojej podróży.
(Fragmenty)
Recenzja
Uwe Rada znany niemiecki dziennikarz i publicysta, który w Polsce ceniony jest w szczególności za „biograficzne portrety” europejskich rzek w tym Łaby i Niemna, tym razem penetruje historyczne i kulturowe przestrzenie wokół Morza Adriatyckiego. W swojej najnowszej książce „Adriatyk. Miejsca, ludzie, historie” zagłębia się nie tylko w odmęty historii wielkich cywilizacji regionu, ale także przeczesuje brzegi morza i swojej pamięci w poszukiwaniu utraconych skarbów.
Morze możliwości
Sentymentalny powrót do lat dzieciństwa i pierwszych młodzieńczych doświadczeń z podróży na włoskie wybrzeże konstruuje narracyjną wędrówkę autora. Poznajemy Adriatyk z perspektywy drogi Rady, jego doświadczeń, wspomnień, impresji i wniosków. Pisarz precyzyjnie przemyca do tekstu elementy historii czy mitologii danego miejsca pisząc swoją opowieść, jako osadzony w kontekstach kulturowych traktat o miejscu. Adriatyk jest dla autora nie tyle przestrzenią geograficzną, co silnie ujednoliconą poprzez wpływy poszczególnych imperiów, wielkich religii czy szlaków handlowych, sferą kulturową. Charakterystyczne jest to, że jego terytorium jest i było wyjątkowe – to zarówno centrum jak i peryferia, blisko jak i daleko, własne i cudze morze.
Niejednorodny i nieklarowny poprzez swoje wyjątkowe położenie geograficzne, Adriatyk spajany jest przez czas i to on jest najważniejszą determinantą jego opisu. Heraklitowskie panta rhei jest idealną definicją statusu morza w rozgrywkach geopolitycznych. W dziejach adriatyckiej Europy, bowiem to co dla jednej siły było przekleństwem, druga przekuwała w atut. Adriatyk był miejscem styku, areną rywalizacji, upadku i tryumfu państw lub imperiów. To na nim także narodziło się jedyne w swoim rodzaju morskie państwo – Republika Wenecka. Historia Wenecji to przede wszystkim historia Adriatyku jako głównej siły i potęgi Serenissimy. Najdłużej istniejące państwo o ustroju republikańskim wsławiło się także tym, iż jak żadne wcześniej ani później w historii, nie wyniosło tytułowego Adriatyku do rangi Morza Centralnego.
Ciekawostką mogą być „polskie” fragmenty podróży Rady, czyli interesująco acz krótko opisane ślady historycznej (np. Sienkiewicza, Piłsudskiego) i całkiem współczesnej polskiej bytności na wybrzeżu Adriatyku. Polskie momenty mają także edukacyjny walor pokazując np. jak różnie był odbierany „urlop nad Adriatykiem” w kontekście zimnowojennych podziałów przez Polaków i mieszkańców Europy Zachodniej, a także jak blisko kulturowo i geograficznie z jego plaż do polskiej Galicji.
Uwe Rada nie jest w „Adriatyku” mistrzowskim gawędziarzem, nie porywa jak lubujący się podobnej tematyce Karl-Markus Gauss w swoich wyśmienitych „Niemcach na peryferiach Europy” czy „Umierających Europejczykach”. Czuć, że tekst momentami jest bez polotu i literackiego smaku. Książka jest przy tym dość trudna w odbiorze i mimo podróżniczego oraz mocno subiektywnego przekazu zbliża się bardziej do literatury historycznej niż stricte podróżniczej. Mało tu detali i smaczków, na które czekaliby zwolennicy bedekerów, więcej za to dziejów wszelakich i polityki. Rada bywał w lepszej formie, choć książka „Adriatyk” nie jest łatwa a wymagająca w odbiorze, warta jest przeczytania. Na pewno polecam ją wszystkim, tym którzy właśnie wracają lub wrócili z Chorwacji, zobaczą bowiem jej zabytki w zupełnie innym świetle.
Łukasz Moroz, http://etnosystem.pl/ksiazka/recenzje/9965-uwe-rada-adriatyk-miejsca-ludzie-historie