PRZEDMOWA
Przed moim oknem właśnie przelatuje wrona. Wygląda jakby zmierzała do wyznaczonego celu, miała jakąś tylko sobie znaną sprawę do załatwienia. Trzmiel po kolei odwiedza kwiaty w ogrodzie. Motyl, trzepocząc skrzydłami, przelatuje nad murem, kręci się chwilę w jednym miejscu, na krótko przysiada i znów podrywa się do lotu. Ścieżką kroczy kot i znika w zaroślach, podczas gdy w górze pełen ludzi samolot kieruje się w stronę Heathrow.
Wystarczy tylko się rozejrzeć. Zwierzęta, duże i małe, nie wyłączając ludzi, znajdują się w nieustannym ruchu – wszędzie. Szukają jedzenia albo partnera; migrują, by uniknąć zimowych chłodów lub letnich upałów, albo po prostu wracają do domu. Niektóre wędrują na drugi koniec świata, inne krążą tylko po okolicy. Niezależnie jednak od tego, czy jest się rybitwą popielatą, która z jednego krańca Ziemi przelatuje na drugi czy pustynną mrówką śpieszącą do gniazda z trzymaną w szczękach martwą muchą, trzeba umieć znaleźć drogę. To jest sprawa życia i śmierci.
Kiedy osa wylatuje na łowy, jak później trafia z powrotem do gniazda? Jak żuk gnojarz daje radę toczyć kulkę nawozu po linii prostej? Jaka niezwykła siła przyciąga samicę żółwia morskiego, by po przemierzeniu całego oceanu, dotarła z powrotem na plażę, gdzie się urodziła i gdzie teraz złoży jaja? Jak gołąb wypuszczony setki kilometrów od swojego gołębnika, w okolicy, w której przedtem nigdy nie był, odnajduje drogę powrotną? A ludy tubylcze, które w niektórych rejonach świata po dziś dzień odbywają długie i trudne wędrówki lądem i morzem, nie mając map ani kompasów, nie mówiąc już o GPS-ie[1]?
Pierwsze pytanie, które stawiam w tej książce, brzmi po prostu: jak zwierzęta – nie wyłączając człowieka – orientują się w przestrzeni? Odpowiedzi okazują się fascynujące same w sobie, a ponadto wywołują kolejne pytania, dotyczące naszych zmieniających się relacji z otaczającym światem. Ludzie zatracili już w znaczniej mierze umiejętności nawigacji, którymi posługiwali się od wieków. Teraz możemy ustalić nasze położenie bez wysiłku i precyzyjnie, w każdym miejscu na powierzchni Ziemi, i nie musimy nawet się nad tym zastanawiać – wystarczy nacisnąć guzik. Czy jest w tym coś złego? Jeszcze nie wiemy na pewno, ale w końcowych rozdziałach zajmę się związanymi z tym problemami. Nie są one bez znaczenia.
Zanim zaczniemy na dobre, przygotujmy sobie grunt za pomocą paru słów o nawigacji, z którą mamy do czynienia w codziennych sytuacjach. Zastanówmy się zatem przez chwilę, jak radzimy sobie, gdy przyjeżdżamy do obcego miasta.
Pierwsze zadanie nawigacyjne to znalezienie drogi z samolotu przez kontrolę graniczną do hali odbioru bagażu. Nawet ten rodzaj nawigacji w zamkniętym pomieszczeniu może sprawiać trudności, zwłaszcza krótkowidzom, lecz zwykle potrafimy je pokonać, kierując się znakami. Siedząc już w taksówce czy w autobusie, możesz się odprężyć i pozostawić decyzje kierowcy.
Gdy znajdziesz się w hotelu, musisz odszukać recepcję i znaleźć swój pokój – i znowu strzałki są nieocenioną pomocą. Rano zechcesz zapewne wybrać się na pieszy spacer po okolicy. Uwodzicielski głos z włączonej w telefonie aplikacji GPS może udzielić ci dokładnych wskazówek, ale właściwie to nie jest nawigacja: urządzenie po prostu podpowiada, co masz robić.
Jeśli jesteś bardziej niezależny i wolisz sam znaleźć drogę, prawdopodobnie sięgniesz po drukowaną mapę. Pierwsze praktyczne zadanie to umiejscowienie na niej swojego hotelu – inaczej mówiąc określenie własnej pozycji. Potem musisz odszukać miejsca, które chcesz odwiedzić i ustalić, jak do nich dotrzeć i ile czasu musisz na to poświecić. W tym celu trzeba wyliczyć odległości i oszacować prędkość, z jaką będziesz się poruszać, co wiąże się z koniecznością pomiaru czasu. Choć w pierwszej chwili może to nie wydawać się oczywiste, nawigacja ma równie wiele wspólnego z czasem, co z przestrzenią.
Tyle o planowaniu wędrówki. Teraz stajesz przed nowym problemem: po wyjściu z hotelu iść w prawo czy w lewo? Zanim udasz się w drogę, musisz wiedzieć, w którą stronę świata jesteś zwrócony. Ten podstawowy problem można rozwiązać na różne sposoby. Możesz posłużyć się kompasem w telefonie, ale możesz też zorientować się na podstawie tego, na jakiej jesteś ulicy. Patrząc na padające cienie, możesz z kolei kierować się według słońca. Gdy już wyruszysz, musisz pilnować trasy, sprawdzając z mapą punkty orientacyjne i nazwy ulic.
Urządzając kolejne wycieczki, zaczniesz poznawać układ miasta – rozumieć, jak poszczególne części się ze sobą łączą. Polega to na zapamiętywaniu charakterystycznych punktów i ustalaniu relacji geometrycznych pomiędzy nimi. Jak wszyscy wiemy, niektórzy ludzie mają znacznie lepszą orientację niż inni, ale gdy wprawisz się w tego rodzaju nawigacji, będziesz odbywać coraz dłuższe i bardziej skomplikowane wyprawy, nie zaglądając nawet do mapy i zamiast za każdym razem wracać do hotelu i od niego rozpoczynać wędrówkę, zaczniesz chodzić drogami łączącymi ze sobą różne dzielnice miasta. Do tej pory powstanie w twojej głowie mapa wyobrażeniowa miasta.
Możliwa jest też zupełnie inna technika nawigacji. Zamiast posługiwać się mapą, możesz po prostu kierować się intuicją aż znajdziesz coś ciekawego, przez cały czas zwracając uwagę, jaką idziesz drogą i jak daleko zaszedłeś, aby bezpiecznie wrócić do hotelu.
Takie postępowanie przypomina metodę zastosowaną przez mitycznego greckiego herosa Tezeusza. Podążając labiryntem Minotaura, odwijał nić z kłębka, który dała mu Ariadna i tym „śladem” kierował się w drodze powrotnej po zabiciu potwora. Kłębek nici nie jest poręcznym narzędziem w zatłoczonym współczesnym mieście, w praktyce więc nawigacja bez mapy wymaga dokładnej obserwacji i dobrej pamięci.
Rozróżnienie pomiędzy nawigacją z mapą i bez mapy ma zasadnicze znaczenie i dotyczy nie tylko człowieka. Mapy (w postaci fizycznej i wyobrażeniowej) dają wiele korzyści, między innymi umożliwiają wynajdywanie skrótów, by oszczędzić cenny czas i energię albo dróg okrężnych, by ominąć niebezpieczeństwa i przeszkody. Wydaje się, że niektóre zwierzęta posługują się jakimś rodzajem map (oczywiście niedrukowanych na papierze), lecz trudno to sprawdzić, a jeszcze trudniej ustalić, jak takie mapy działają. Są to niezwykle istotne kwestie, nad którymi zastanawiają się badacze zdolności nawigacyjnych zwierząt.
Struktura książki odzwierciedla podział na nawigację bez map i z pomocą mapy. W pierwszej części skupiam się na tym, jak zwierzęta orientują się w przestrzeni bez map, w drugiej zaś omawiam możliwości korzystania z map - różnego rodzaju przez różne zwierzęta – oraz dowody istnienia przypominających mapy reprezentacji świata w ich mózgach. W ostatniej części rozważam, jakie znaczenie ma dla nas wiedza o nawigacji zwierząt.
Każdy rozdział dzieli od następnego krótki fragment drukowany kursywą, w którym podaję przykłady nawigacji zwierząt – przeważnie te zaskakujące – których nie dało się zgrabnie wpleść w tok narracji. Mam nadzieję, że zaciekawi to czytelnika, pokazując, ile jeszcze zagadek pozostało do rozwiązania.
Nawigacja zwierząt to obszerna i skomplikowana dziedzina nauki, w niewielkiej książce można jedynie przybliżyć niektóre ważne tematy. Wiele brakuje do wyczerpującego ujęcia zagadnienia, a ponieważ zwracam się raczej do ogółu czytelników, a nie do specjalistów, starałem się w miarę możliwości unikać terminów technicznych.
Przedstawione treści są nie tylko odzwierciedleniem moich osobistych zainteresowań, lecz po części owocem spotkań z uczonymi, którzy nadali kierunek moim badaniom. Skupiam się głównie na opisywaniu, co robią zwierzęta i w jaki sposób, pomijając w dużej mierze kwestię dlaczego. Próba odpowiedzi na to ostatnie pytanie dostarczyłaby materiału do kilku innych książek.
Na zakończenie jeszcze kilka słów o dobrostanie zwierząt.
Praca badaczy zajmujących się nawigacją zwierząt (jak również wszystkimi innymi dziedzinami nauki) podlega ścisłym zasadom etycznym i wszyscy moi rozmówcy bardzo poważnie traktowali swoją odpowiedzialność za to, by nie zadawać zwierzętom cierpienia. W niektórych przypadkach nie udało się jednak uniknąć wyrządzania im krzywdy, a każda relacja pomijająca wyniki tych eksperymentów byłaby nie tylko niepełna, ale ogromnie myląca.
Jestem głęboko przekonany, że winniśmy szanować naszych współbraci w świecie zwierząt i wystrzegać się stawiania własnych celów ponad ich potrzebami. Niełatwo rozstrzygnąć jednoznacznie, jakie eksperymenty na zwierzętach są uzasadnione, w każdym bądź razie musimy jednak zadbać o to, by nie odczuwały bólu. Uczciwie mówiąc, nie mam całkowitej pewności, czy wiemy dziś dostatecznie wiele o takich zwierzętach jak skorupiaki i owady, by stwierdzić to bez najmniejszych wątpliwości.
Niektórzy czytelnicy mogą uważać, że krzywdy zadawanej zwierzętom dla celów naukowych nigdy nie wolno usprawiedliwiać – w żadnych okolicznościach. Nietrudno oczywiście przytoczyć argumenty etyczne, przemawiające za zakazem wszelkich eksperymentów przysparzających zwierzętom cierpienia, podejrzewam jednak, że niewielu z nas chciałoby ponosić konsekwencje tego zakazu – zwłaszcza, gdy chodzi o nauki medyczne. Pocieszająca jest jednak informacja, że liczba zwierząt używanych do doświadczeń (przynajmniej w Wielkiej Brytanii) zmniejszyła się w ostatnich latach[2].
Debata o etyce badań naukowych na zwierzętach obejmuje niewątpliwie bardzo szeroki zakres problemów i bynajmniej nie roszczę sobie prawa do znajomości wszystkich argumentów. Na pewno jednak nie byłoby słuszne domaganie się od naukowców wyższych standardów moralnych niż od reszty z nas.
PRZEDMOWA
[1] Nawigację bez map lub instrumentów nazywa się czasami „wyszukiwaniem drogi” (wayfinding), ale dla uproszczenia i jasności na ogół unikam tego terminu.
[2] Zob. Annual Statistics of Scientific Procedures on Living Animals Great Britain 2017. Home Office, 19 lipca 2018.