Kiedy Izumi i Yuriko wyszli na zewnątrz, niebo nad ich głowami przysłaniał wiadukt autostrady. Wygięty łuk zjazdu, który dokładnie w tym miejscu oddzielał się od głównej drogi, wyglądał jak wyciągnięta ręka giganta. Przeszli we dwoje przez małe skupisko wieżowców i weszli do zatłoczonego bistro. Zawsze kiedy wychodzili we dwoje, jedli w restauracjach w stylu zachodnim. Była to chyba pozostałość ich dawnego zwyczaju świętowania każdej okazji w tanich restauracjach rodzinnych.
– Jak ci idą ostatnio lekcje fortepianu? – zapytał Izumi, kiedy usiedli przy stoliku.
Zamówił piwo dla siebie oraz wodę mineralną dla Yuriko. Kiedy był dzieckiem, uczniowie przychodzili bez ustanku, jeden za drugim, i zawsze słychać było dźwięk fortepianu. Dobiegające z dołu melodie brzmiały, jakby chciały mu powiedzieć, że Yuriko należy nie tylko do niego.
– Mam coraz mniej uczniów… – wyznała Yuriko. Wyglądało na to, że odzwyczaiła się od zatłoczonych restauracji, w których od dawna nie bywała. Odpowiadała, niespokojnie rozglądając się dookoła.
– Co się stało?
– Bardzo szybko się męczę. Wystarczy, że mam jedną czy dwie osoby w ciągu dnia, i jestem skonana.
– Mogłabyś już sobie dać spokój. Masz emeryturę, mogę ci też wysyłać więcej pieniędzy.
– Jak nie będę nic robić… to zrobię się taka niepotrzebna.
Nie miał żadnej odpowiedzi na te słowa matki. Ludzie też robią się „niepotrzebni”, jak urządzenia czy zabawki. Matka położyła dłonie jedna na drugiej, jakby chcąc ukryć pokrywające je zmarszczki, na które teraz zwrócił uwagę Izumi.
Kelnerka postawiła na stole piwo i wodę mineralną w najlepszym możliwym momencie. Izumi nerwowo otworzył przed sobą menu. Zamówił wszystko, co rzuciło mu się w oczy – sałatkę z serem i pomidorami, carpaccio z ośmiornicy, ratatouille z kolorowych warzyw, miks kiełbasek. Izumi zachęcił matkę, żeby powiedziała, jeśli ma na coś ochotę, jednak ona zostawiła decyzję jemu.
– Poza tym moi uczniowie są tacy uroczy. Na przykład taka Miku – powiedziała Yuriko. – Miku? – Dziewczynka z podstawówki. Ćwiczy teraz Träumerei Schumanna. Zawsze się zacina w drugim takcie. Musi zacząć ładniej grać do i fa.
Yuriko siedziała ze zwieszoną głową i patrzyła w doł. Jej palce wybijały rytm na obrusie w kratę.
– Chciałem z tobą pogadać – przerwał jej Izumi, po czym upił łyk piwa. – O tym wieczorze, kiedy zadzwoniłaś w nocy. Yuriko podniosła wzrok, jakby nagle ocknęła się z głębokiego snu, i spojrzała na Izumiego.
– Przepraszam, że o takiej godzinie…
– Nic nie szkodzi, ja też jeszcze pracowałem – zapewnił ją Izumi. – Nie możesz spać, mamo?
Od tamtego wieczoru ciągle się tym martwił. Przynajmniej z zasypianiem nigdy nie miała problemów.
– Czasami – przyznała Yuriko. – To nic takiego, po prostu budzę się sama z siebie. Ale śpię, nie martw się. Jak dzisiaj się obudziłam, to już było po południu.
Yuriko zachichotała cicho, zasłaniając usta dłonią.
– Mimo to martwię się. Musisz dbać o siebie.
– Dbam, dbam – zapewniała go.
– Wiesz, mam tyle lat, ile mam.
– No tak.
– Ale wszystko w porządku.
– Na pewno?
– Tak, ostatnio już dobrze się czuję.
– A co się zmieniło?
– Piję teraz taką dobrą rzecz. Yuriko patrzyła prosto w oczy Izumiego, jej spojrzenie było pełne pewności siebie.
– To brzmi trochę podejrzanie. – Izumi odwzajemnił wzrok Yuriko. Jej źrenice drgały.
– Nic z tych rzeczy. To bardzo porządny napój. Z zewnątrz dobiegał szum pędzących samochodów. Biegnąca dokładnie nad dachem restauracji autostrada trzeszczała i miało się wrażenie, że cały lokal drży w posadach. Yuriko upiła łyk wody i zaczęła spokojnie opowiadać o tym, co się wydarzyło.
Dwa miesiące wcześniej do domu przyszła kobieta w średnim wieku ubrana w biały kostium.
– Przeprowadzamy badanie dotyczące jakości wody w tej okolicy. Czy zechciałaby pani wypełnić ankietę w tej sprawie?
Kobieta w białym kostiumie uśmiechała się, stojąc przed drzwiami. Za nią stał młody mężczyzna ubrany w granatowy blezer, w ręku trzymał plik kartek. Powiedzieli, że przyszedł się uczyć. Oboje wyglądali na bardzo porządnych, więc zgodnie z prośbą wpuściła ich do domu.
Kobieta w białym kostiumie oraz młody mężczyzna usiedli jedno obok drugiego przy jadalnianym stole. Yuriko także usiadła i zaczęła wypełniać ankietę. Zawierała proste pytania dotyczące jej odżywiania, snu, stanu zdrowia, przyjmowanych leków.
– Ale pani ładnie pisze – zagadnęła ją, uśmiechając się, po raz drugi kobieta. Patrzyła jak stawia kolejne znaki. Miała jasna twarz i pełne policzki.
– Jak pani myśli, w której prefekturze jest najbrudniejsza woda? – Kobieta w białym kostiumie zaczekała aż Yuriko skończy wypełniać ankietę, zanim zadała pytanie.
– Pewnie w Tokio albo w Osace – opowiedziała Yuriko. Młody mężczyzna siedział i notował kolejne rzeczy. Był bardzo chudy, blezer ze złotymi guzikami wisiał na nim luźno.
– A wie pani może, gdzie jest najczystsza?
– Może w Niigacie… Albo na Hokkaido.
– A czy wiedziała pani, że czystość wody ma olbrzymi wpływ na urodę i długowieczność? Nie czekając na odpowiedź, kobieta położyła na stole gruby folder. W środku znajdowały się wycięte i pięknie poukładane wycinki z gazet – między innymi artykuł prasowy przedstawiający pozytywny wpływ wodoru na zdrowie, notatka z lokalnego informatora o sławnym zawodniku baseballa, który regularnie pije wodę wodorową, fragment wydania specjalnego magazynu modowego, gdzie pisano o aktorce, której dieta okazała się sukcesem dzięki wodzie wodorowej.
– Ja też dużo schudłam dzięki niej – opowiadała kobieta w białym kostiumie, przewracając strony folderu.
– Potrawy gotowane na wodzie wodorowej stają się smaczniejsze, obniża się też ich kaloryczność i można zwalczyć przejadanie się. Do tego rozkłada ona nagromadzony w organizmie tłuszcz, dodatkowo pomagając schudnąć.
Kobieta w białym kostiumie wyliczała kolejne dobroczynne skutki wody wodorowej – przestała łapać przeziębienia, przestał ją boleć kark, wygładziły się zmarszczki, woda ta świetnie nadaje się do zmywania makijażu. W końcu zamknęła folder i roześmiała się lekko.
– Przepraszam panią… Troszkę się zapędziłam. Pewnie to aż trochę podejrzane, prawda?
– Nie, nie, nic z tych rzeczy… – Yuriko pokręciła przecząco głową. Młody mężczyzna spisywał kolejne notatki ze wzrokiem skierowanym w dół. Jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w oświetlonej blaskiem wczesnego popołudnia jadalni, było ciche skrobanie długopisu tańczącego na papierze.
– Może spróbuje się jej pani napić?
Kiedy tylko kobieta w białym kostiumie to powiedziała, dźwięk długopisu ustał. Młody mężczyzna wyciągnął z małej walizeczki urządzenie, które wyglądało jak ekspres do kawy. Kobieta wyjęła z torebki plastikową butelkę wody mineralnej, wlała płyn do przezroczystego zbiornika i wcisnęła guzik na urządzeniu. W jednej chwili w naczyniu pojawiła się piana i woda zmętniała. Yuriko przyglądała się temu z dozą ekscytacji, jakby oglądała jakiś kuchenny eksperyment. Po trzech minutach oczekiwania kobieta wyłączyła urządzenie i nalała tak przygotowaną wodę do plastikowego kubeczka.
– Proszę porównać to z wodą we własnym domu. Za jej namową Yuriko poszła nalać sobie do kubka wody z domowego filtra i wróciła do jadalni. Porównała jej smak ze świeżo przygotowaną „wodą wodorową”.
– Smaczna, prawda? Yuriko przytaknęła w odpowiedzi na pytanie. Musiała przyznać, że woda wodorowa miała bardziej aksamitny smak i sprawiała wrażenie lekko słodkiej.
– To jest artykuł prasowy dosłownie sprzed kilku dni – powiedziała kobieta, rozkładając na stole nowy folder. Siedzący obok mężczyzna też się nad nim pochylił, jakby widział go pierwszy raz, i zaczął coś notować.
– To artykuł na temat badań pewnego uznanego profesora medycyny. Przeprowadził badania na myszach, którym podawano wodór, i bezsprzecznie wykazano naukowo wpływ tego pierwiastka na spowolnienie starzenia się mózgu. – Kobieta w białym kostiumie uśmiechnęła się po raz trzeci.
– To śmierdzi przekrętem – osądził Izumi, wypijając do dna kieliszek czerwonego wina. – Przygotowali nawet wycinki z gazet, zanim przyszli. – Tuż przed nim leżało kilka kawałków niedojedzonej podsmażanej wieprzowiny.
– Mamo, chyba cię naciągnęli na jakiś szwindel.
– Nic z tych rzeczy. Naprawdę dobrze się teraz czuję.
– Skąd oni w ogóle wzięli to, że zmniejsza kaloryczność jedzenia? – wytknął Izumi.
– No ale ja schudłam trochę. I nie przeziębiam się ostatnio… – W ogóle czy to nie dziwne, że sprzedali ci to, a weszli, mówiąc, że sprawdzają stan kanalizacji?
– Ale ja porównałam je w smaku… – tłumaczyła Yuriko. – Mówię ci przecież, że to szwindel! – Izumi podniósł głos, żeby przerwać Yuriko. Nie mógł się pogodzić z myślą, że ktoś oszukał jego matkę. Yuriko od zawsze była bardzo łatwowierna i nie umiała nikomu odmówić. Kupowała przez to jakieś niepotrzebne garnki czy przybory kuchenne i brała na siebie czasochłonne zajęcia komitetu rodzicielskiego w szkole. Izumi za każdym razem myślał wtedy, że coś na tym traci. „Dlaczego mama zawsze bierze na siebie takie zadania”, zastanawiał się. „Czy nie mogłaby trochę lepiej sobie radzić z życiem? Albo chociaż nie kończyć zawsze z najgorszą robotą”.
– Najważniejsze, że mama czuje się dobrze, prawda? – Wtrąciła się Kaori, która już nie mogła wysiedzieć w milczeniu. Dołączyła do nich dokładnie w momencie, kiedy Yuriko opowiadała o wodzie wodorowej, i słuchała, siedząc obok nich.
– Chyba troszkę za dużo wypiłeś, Izumi – dodała.
– Nie chce się wierzyć w te wszystkie efekty – nie dawał za wygraną Izumi.
– Wszystko zależy od indywidualnych odczuć. Istnieje coś takiego jak efekt placebo – tłumaczyła Kaori.
– Nie wierzę w żadne placebo.
– Co by to nie było, ważne, że działa.
W tym momencie Izumi zauważył, że matka znowu przyciska chusteczkę do kącików oczu. Zaczęła mówić ze ściśniętym gardłem.
– Przepraszam, że cię zmartwiłam… Ciebie też przepraszam, Kaori. Ale ja naprawdę zaczęłam się czuć lepiej. Przestałam łapać przeziębienia, nie bolą mnie już kolana. Dlatego chyba mogę dalej to pić, prawda?
Izumi milczał, nie wiedząc, co ma powiedzieć matce, która zrobiła się strasznie płaczliwa. Kaori dawała mu znaki spojrzeniem. „Zmień temat, już”. Izumi odezwał się pogodnym głosem wspierany przez wesołą jazzową melodię, która niosła się po restauracji.
– Wiesz, mamo, a propos tego, o czym rozmawialiśmy przez telefon… – zaczął.
– Hm? Przez telefon?
– Dzwoniłaś przecież do mnie w nocy.
– No tak, dzwoniłam.
– No to rozmawialiśmy o dziecku wtedy.
– Co? O czym?
– No nie żartuj, przecież mówiłem ci wtedy, że będziemy mieli dziecko.
Yuriko uśmiechnęła się z zakłopotaniem. „Chyba tylko tak udaje, że zapomniała”, pomyślał Izumi. Albo może po prostu w głębi duszy nie była jeszcze na to gotowa.
– Nie mówiłeś mamie? – zapytała Kaori, patrząc na niego oskarżycielsko i ciągnąc go za rękaw.
– Oczywiście, że mówiłem – uspokoił ją Izumi, po czym przeniósł wzrok na Yuriko.
– Mamo… Przestań proszę.
– No tak… Teraz, jak o tym mówisz, to faktycznie tak było. Kaori, Izumi, moje gratulacje!
Nierozumiejące spojrzenie zniknęło z twarzy Yuriko. Zaczęła klaskać w dłonie. Kaori przyglądała się jej uważnie, wstrzymując oddech. Słuchając suchego dźwięku braw Izumi, przypomniał sobie nie wiadomo skąd wrażenie chłodu, który śnieg zostawił na jego dłoni.