Kiedy uporała się z drożdżówką i zgniotła woreczek, Kobieta w Fioletowej Spódnicy zauważyła wreszcie leżący na brzegu ławki magazyn z ofertami pracy. Podniosła go powoli, po czym zaczęła szybko przerzucać strony. Po przejrzeniu go do końca wróciła znów do początku i powtórzyła wszystko nieco wolniej. Tematem numeru są „Najlepsze miejsca do pracy zespołowej”. Rozkłada szeroko strony w pierwszej połowie magazynu, ale może je równie dobrze ominąć. Po ofertach związanych z tematem numeru zaczynają się ogłoszenia pracy w gastronomii i odzieżówce – te też od razu pomiń. Niebieskie, czerwone, żółte, zielone. Brzegi stron mają różne kolory w zależności od rodzaju miejsca pracy. Miejsca „nocne” na samym końcu zaznaczone są na różowo. Z jakiegoś powodu różowym stronom przygląda się szczególnie długo. Nie tam, spójrz na poprzedni dział. Zielone strony. Na małą ramkę na prawo od „Pracy w sortowni firmy kurierskiej”. Jest zaznaczona zakreślaczem, więc powinnaś ją od razu zobaczyć.
Chyba jej nie przegapiła…? Kobieta w Fioletowej Spódnicy zamknęła magazyn, zwinęła go w rulon i podeszła do śmietnika. Już myślałam, że naprawdę chce go wyrzucić, ale przełożyła go do drugiej ręki i wyrzuciła tylko woreczek po drożdżówce, po czym wyszła z parku.
Chwilę po tym, jak Kobieta w Fioletowej Spódnicy opuściła park, przyszły do niego dzieci, które tego dnia już skończyły lekcje.
– Cooo? Nie ma jej! – wołały. Stały smętnie pośrodku trawnika i rozglądały się nerwowo po parku. Wyglądało na to, że Kobieta w Żółtym Kardiganie nie mogła im się do niczego przydać. Dzieci zaczęły grę w papier-kamień-nożyce, ale ich głosy były tego dnia przygaszone. Potem bawiły się w berka.
Następnego dnia Kobieta w Fioletowej Spódnicy miała rozmowę o pracę w fabryce mydła.
Kobieta w Fioletowej Spódnicy niczego nie rozumie. Biorąc pod uwagę jej dotychczasowy schemat, jeśli dostanie pracę, to zacznie się okres, w którym codziennie przemieszczać się będzie tylko z domu do pracy i z powrotem. Jeśli jej nie dostanie, to powinna bez zmian każdego dnia kręcić się po okolicy.
Minął tydzień, potem dwa, Kobieta w Fioletowej Spódnicy wciąż bywała w sąsiedztwie. Nie dostała pracy.
Po kilku dniach Kobieta w Fioletowej Spódnicy znowu poszła na rozmowę o pracę. Tym razem była to fabryka bułeczek z mięsem. Ona naprawdę nic nie rozumie. Wynik rozmów o pracę w branży spożywczej był przesądzony już po spojrzeniu na jej włosy i paznokcie. Kobieta z suchymi i potarganymi włosami oraz pomalowanymi na czarno paznokciami nie miała szans się tam zatrudnić. Byłam pewna, że nie dostanie tej pracy. I tak też się stało.
Tego samego dnia, kiedy była w fabryce bułeczek z mięsem, miała też rozmowę jako kandydatka na inne stanowisko. Inwentaryzacje na nocnej zmianie. Mogłam się tylko głowić, dlaczego w ogóle tam poszła. Czy ona naprawdę nie rozumie, że na nocnych zmianach pracuje zdecydowanie więcej mężczyzn? To tylko moje bezpodstawne przypuszczenie, ale wydaje mi się, że Kobieta w Fioletowej Spódnicy nie lubi mężczyzn.
Nie chodzi mi o to, że woli kobiety. Sądzę po prostu, że praca w otoczeniu mężczyzn byłaby dla niej trudna. Nie musiałam się jednak niczym martwić – tej pracy też nie dostała.
Kiedy tak chodziła od jednego miejsca do drugiego, ustanowiła w końcu swój nowy rekord czasu bez zatrudnienia. Okrągłe dwa miesiące. W każdym razie był to rekord od momentu, kiedy zaczęłam te wyniki spisywać. Jej oszczędności też już pewnie są na wyczerpaniu. Ciekawe, czy jest w stanie płacić regularnie czynsz oraz opłaty za prąd i gaz. A jeśli dostała wezwanie do zapłaty od właściciela mieszkania? Albo zagrożono jej pozwem do sądu? Albo zażądano znalezienia gwaranta, chociaż do tej pory nie był potrzebny? Chyba raczej nikt nie mówi jej takich okropnych rzeczy? Bo jeśli została wpędzona w taką sytuację, to zaraz będzie za późno na ratunek. Wtedy zostanie już tylko rzucić to wszystko w diabły. Tak jak ja – ostatnio przestałam już nawet próbować zdobyć pieniądze na czynsz.
Wszystko przez to, że wpadłam w tę szklaną witrynę sklepu mięsnego.
Całą energię poświęcałam, żeby uzbierać pieniądze na jej naprawę i w efekcie zaczęłam zalegać z comiesięcznym czynszem. Ciągle dorabiałam trochę na bazarze, ale to były tylko nędzne drobne. W mojej sytuacji finansowej jednoczesne płacenie za naprawę i za czynsz było od samego początku niemożliwością.
Kompletnie poddałam się z płaceniem czynszu, ale za to codziennie szukam sposobów na to, jak uniknąć wierzycieli. Rozważam przeniesienie wszystkich kosztowności do zamykanej szafki na dworcu – wtedy właściciel mieszkania czy komornik będą mogli mnie nachodzić, kiedy sobie będą chcieli. Wybrałam też już hotele kapsułowe i całodobowe kawiarnie z komiksami, z których mogłabym skorzystać w razie nagłej potrzeby chwilowej ucieczki, oraz dziesięć tanich hoteli, zarówno w granicach prefektury, jak i poza nią, które w skrajnej sytuacji nadałyby się na kryjówkę. Gdyby Kobieta w Fioletowej Spódnicy tego potrzebowała, mogłabym je pokazać także jej, ale na obecnym etapie nie było to chyba jeszcze konieczne. Na drzwiach frontowych mieszkania Kobiety w Fioletowej Spódnicy nie widać śladów po przyklejonej kartce z pogróżkami. Nigdy nie widziałam też nikogo wyglądającego na właściciela, kto obserwowałby mieszkanie. Wieczorem w środku zwyczajnie pali się światło, licznik gazu też pracuje jak zwykle. Nic nie wskazuje na to, żeby miała jakieś problemy z czynszem lub opłatami.
Zdaje się jednak, że odcięli jej telefon. Od pewnego czasu, dzwoniąc w sprawie pracy, Kobieta w Fioletowej Spódnicy używa publicznego telefonu znajdującego się przed sklepem osiedlowym.
Kobieta w Fioletowej Spódnicy nigdy nie wchodzi do sklepu, korzysta tylko z telefonu. Kiedy pojawia się nowy numer magazynu z ogłoszeniami o pracy, osobą odpowiedzialną za wzięcie go i położenie na miejscu do wyłącznego użytku jestem ja.
Jeśli nie ma żadnego połączonego wydania, magazyn z ogłoszeniami jest wydawany raz w tygodniu. To, że ma nową okładkę, nie oznacza jednak wcale, że zmienia się jego zawartość. Miejsca, w których przez okrągły rok brakuje rąk do pracy, przez okrągły rok się też ogłaszają. Nie towarzyszyłam jej przez cały czas, ale Kobieta w Fioletowej Spódnicy poszła potem do różnych firm na kilka rozmów z rzędu.
Nigdzie jej się nie powiodło. Były to same źle dobrane do niej stanowiska, jak operatorka call center czy pracownica informacji w centrach handlowych, więc ten wynik nie był zaskakujący. Na koniec już całkiem oszalała i próbowała dostać się na rozmowę o pracę w kawiarni. Osoba, która zwykle pije wodę z kranu w parku! W kawiarni! Kiedy tak odpadała na kolejnych rekrutacjach, kompletnie straciła wiarę w siebie. Nic dziwnego, że zaczęto jej odmawiać już na etapie kontaktu telefonicznego.
Zanim Kobieta w Fioletowej Spódnicy zaczęła zgłaszać się na rozmowy do miejsc, które do niej pasowały, minęły trzy miesiące. W tym czasie łącznie dziesięć razy poszłam do sklepu po magazyn z ofertami.
Zastanawiałam się, czy to nie była wina mojego podejścia, że zajęło jej to tyle czasu. Może poszłoby szybciej, gdybym poza zakreślaniem markerem zagięła róg strony albo przykleiła znacznik? Było kilka punktów wartych przemyślenia, jednak w końcu Kobieta w Fioletowej Spódnicy zdecydowała się na to, czego chciałam. Poprzedniego dnia wieczorem wreszcie poszła do budki telefonicznej, trzymając w ręku wydarty kawałek strony.
Ściskała mocno słuchawkę i wiele razy przytakiwała z nerwowym wyrazem twarzy. „Tak, tak. Nie, nie mam, zgadza się. To pierwszy raz”.
Napisała markerem jakąś notatkę na dłoni. Wyglądało to na liczby, chyba „8” i „3”. Ósmego o trzeciej? Termin rozmowy kwalifikacyjnej?
Po tym jak Kobieta w Fioletowej Spódnicy odłożyła słuchawkę, jej twarz wciąż wyrażała napięcie. Po takim paśmie niepowodzeń nie było to nic dziwnego. Jeśli chodzi o wynik, to tym razem wszystko musiało być dobrze. Mogłam zagwarantować, że dostanie tę pracę. Trafiła do miejsca, gdzie przez calusieńki rok brakowało rąk do pracy i z zasady nie odmawiano nikomu.
Mimo to na wszelki wypadek dobrze by było, żeby chociaż użyła szamponu przed pójściem na rozmowę. Nie zaszkodziłoby też, gdyby obcięła paznokcie, i może nałożyła szminkę, jeśli w ogóle ją miała. Wystarczyłoby tylko tyle, by pierwsze wrażenie było zupełnie inne. Patrząc na jej wiecznie przesuszone włosy, domyślałam się, że Kobieta w Fioletowej Spódnicy myje je mydłem. Dawno temu pracowałam dorywczo w fabryce szamponu i zostało mi z tego czasu mnóstwo próbek. Chciałabym, żeby z nich skorzystała. Chwila po dwunastej. Stanęłam na samym środku pasażu handlowego, trzymając przezroczystą plastikową torbę, do której wepchnęłam tyle próbek, ile się zmieściło. To czas, w którym stacje telewizyjne przeprowadzają wywiady na ulicy. W tym miejscu biegnący z zachodu na wschód pasaż przecina szeroka arteria, znajdują się tu różne duże supermarkety czy salony pachinko. W związku z tym jest to miejsce, w którym zbiera się najwięcej ludzi. Czasami ktoś rozdaje tu ulotki, ale próbki zdarzają się bardzo rzadko. Mijający mnie przechodnie z radością przyjmowali oferowane przeze mnie saszetki. Byli nawet tacy, którzy przechodzili koło mnie, a po chwili zawracali i znów podchodzili. Szampon na pewno się przydaje, ale w ten sposób zabrakłoby mi go dla kluczowej osoby, Kobiety w Fioletowej Spódnicy. Tym, których rozpoznałam jako przychodzących drugi czy trzeci raz, wprost odmawiałam, niezależnie od tego, co mi mówili.
Kiedy w torebce zostało mi już tylko pięć paczuszek szamponu, Kobieta w Fioletowej Spódnicy pojawiła się w pasażu handlowym.
Zauważyła, że rozdaję próbki, i z niejakim zainteresowaniem omiotła wzrokiem zawartość mojej plastikowej torebki. Zamiast jednak do mnie podejść, zrobiła ruch, żeby mnie ominąć.
W momencie gdy obróciłam się tak, żeby do niej doskoczyć i wyciągnąć w jej stronę rękę, ktoś chwycił mnie za lewe ramię.
– A ty skąd się tu wzięłaś? Masz pozwolenie od stowarzyszenia? – osobą, która mnie zatrzymała, był właściciel sklepu z alkoholami Tatsumi.
Sklep z alkoholami Tatsumi jest najstarszym lokalem w pasażu handlowym. Jego właściciel jest też prezesem stowarzyszenia promocji pasażu. Ten zazwyczaj bardzo sympatyczny człowiek teraz wypytywał mnie z niezwykle surowym wyrazem twarzy.
– No, co tam teraz rozdajesz? Pokaż mi to! Zamiast tego wyrwałam ramię z jego uścisku.
– Ej! Poczekaj no!
Byłam beznadziejną biegaczką, ale tym razem pędziłam, jakby zależało od tego moje życie, po drodze mijając Kobietę w Fioletowej Spódnicy. Nawet gdy już wydostałam się z pasażu handlowego na arterię, ciągle miałam wrażenie, że goni mnie właściciel Tatsumi, więc nie przestawałam biec, co chwilę oglądając się za siebie. I to mimo że ani razu go za sobą nie widziałam. Koniec końców, kiedy nastał wieczór, poszłam zawiesić torbę z próbkami na klamce mieszkania numer 201, w którym mieszkała Kobieta w Fioletowej Spódnicy. Może od początku trzeba było tak zrobić. Stojąc przed drzwiami, wytężyłam słuch. Szur-szur, usłyszałam odgłos jakby szczotkowania zębów. Mycie zębów było dobrym pomysłem. Chciałam jeszcze, żeby idąc za ciosem, tym razem umyła też włosy.
Powodzenia, Kobieto w Fioletowej Spódnicy. Życzę ci, żebyś dostała tę pracę.